jestem mężatką zakochałam się
Translations in context of "Ostatnio zakochałam się" in Polish-English from Reverso Context: Ostatnio zakochałam się w gadżetach i dodatkach handmade.
Moja krótka historia może i Ciebie zainspiruje Cześć nazywam się Hanna Frąckowiak .Jestem mężatką od 20 stu lat ,mam dwie wspaniałe nastoletnie córki .Ukończyłam Akademię EKonomiczną w
Tłumaczenia w kontekście hasła "potem zakochałam się w" z polskiego na angielski od Reverso Context: Ale potem zakochałam się w tobie. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Provided to YouTube by DistroKidZakochałam się w nieznajomym · Julia PośnikZakochałam się w nieznajomym℗ 1993370 Records DKReleased on: 2020-05-01Auto-genera
Historia pełna legend, magii, zabobonów, miłości i prostych uczuć zwykłej kobiety, której nagle przytrafiają się bardzo dziwne rzeczy. Osobiście jestem oczarowana stylem pisarki i mogę zapewnić, że dni, które spędzicie na czytaniu tej książki będą zaczarowane od początku do końca fabuły.
nonton film all of us are dead sub indo. Przesunięty przez: Martina2009-11-21, 02:08 Autor Wiadomość Anex Dołączył: 21 Sie 2007Posty: 2 Wysłany: 2007-08-21, 10:55 Zakochałam się w żonatym mężczyźnie!!! jestem mężatką od1,5 roku niestety minoł miesiąc po ślubie i wszystko się zmienilo o 180 stopni .Jestem w tym związku tylko ze względu na dziecko, (chociaż znajomi są zdania ,że to niema najmniejszego sęsu)jestem naprawdę nieszczęśliwa. Ostatnio poznałam mężczyznę i zakochałam się w nim nie wiem ale chyba się zorientował , ja mu też wpadlam w oko ,na każdym kroku opsypuje mnie komplemętami mowi otwarcie ,że bardzo chcialby cofnąć czas i być ze mną. Jednak ma żonę i dwuch synów. Proszę was o pomoc!!!co zrobili byście na moim miejscu kenusarf Zaproszone osoby: 1 Dołączył: 04 Sie 2006Posty: 2357 Wysłany: 2007-08-21, 11:08 Cytat: pomużcie pomóżcie Anex napisał/a: minoł minął Anex napisał/a: niema nie ma Anex napisał/a: sęsu sensu Anex napisał/a: komplemętami komplementami Anex napisał/a: dwuch dwóch Anex napisał/a: Proszę was o pomoc!!!co zrobili byście na moim miejscu Zmądrzeli. Miesiąc po ślubie i wszystko się zmieniło o 180 stopni? To znaczy co się stało? Tak z ciekawości w jakim wieku jest to dziecko? _________________You know Sarge, I had a cat once, but everytime I tried to give him a bath, the fur stuck to my tongue. Anex Dołączył: 21 Sie 2007Posty: 2 Wysłany: 2007-08-21, 11:41 dziecko ma 7 miesięcy. Jak zaszłam w ciąże i musiałam zrezygnować z pracy na ten okres wszystko się zmieniło między nami na gorsze On nie był ze mną szczery nie chciał rozmawiać poprostu olewa mnie !nie wiem co się z nim dzieje gdzie przebywa rano wychodzi z domu o 5 , a wraca23. Niczym się nie interesuje ja sama utrzymuje siebie dziecko dom. Naprawde nie wiem co mam robić weroona89 Dołączyła: 13 Sie 2007Posty: 18Skąd: Brzesko Wysłany: 2007-08-21, 11:43 ANEX, myślę, że powinnaś dać sobie na wstrzymanie, masz wszak rodzinę, tak czasem bywa, może minie. Spróbuj zapomnieć o tym mężczyźnie, do którego mówisz, że coś czujesz. Myślę, że powinnaś o nim zapomnieć. Nic nie powinno być takiego, co mogłoby spowodować rozpad Twojej rodziny. Wszak łączy was sakrament małżeństwa, święty związek. Powinnaś uczynić wszystko, aby sprawić, że wasza rodzina będzie trwać. Rozumiem, że możesz powiedzieć, że niemożliwe jest to, by zapomnieć o nim, ale niestety trzeba, jeśli chcesz mieć jako-taki ład w życiu, a myślę, że tego chcesz. Znam ten ból, gdy trzeba zapomnieć o kimś bliskim dotąd, ale takie życie. Uważam, że małżeństwo wymaga też pewnych poświęceń, nawet tego stopnia. Nie rób głupstw, nie powiedziane, że on na 100% byłby z Tobą, gdybyś Ty się z mężem. Mężczyźni często mają takie skłonności, dużo gadają, ale mało robią. Nie kieruj się tym, że on tak mówi. Nie daj się ponieść emocjom, w tym przypadku są one raczej niewskazane. Wiem, że ten facet Ci się podoba, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Musisz wiedzieć, co jest najlepsze dla Twojej rodziny, jakakolwiek by ona była. Skoro zdecydowałaś się na nią, teraz musisz wykazać się odpowiedzialnością i dojrzałością. A nie ulegać innemu, bo Tobie jest źle w tym związku. Pomyśl, że to jest próba Twojej wytrzymałości. I przyjdzie czas, że będziesz się śmiała, z tego, że chciałaś to zrobić dla jakiegoś o konsekwencjach Twoich decyzji, a przede wszystkim O DZIECKU !!! Pewne afrykańskie przysłowie mówi: ,,Kiedy walczą ze sobą dwa słonie, kto będzie zjadał trawę z łąki?'' Kiedy matka z ojcem walczą ze sobą, konsekwencje tego odczuje ich dziecko. Pomyśl o tym. :-) Daj znać, co postanowiłaś. Powodzenia:-) _________________Znowu przyszła do mnie Samotność, choć myślałam, że przycichła w niebie. Mówię do Niej: -Co chcesz jeszcze, idiotko? A ona: -Kocham ciebie... kenusarf Zaproszone osoby: 1 Dołączył: 04 Sie 2006Posty: 2357 Wysłany: 2007-08-21, 11:48 Jeżeli to co piszesz jest prawdą to najpierw ostatni raz spróbuj się z nim rozmówić, jak się nie da to na początek separacja(tylko uważaj, żeby Cię przy tej okazji nie pobił). I przestań z siebie robić ofiarę, bo ciągle będziesz ofiarą. _________________You know Sarge, I had a cat once, but everytime I tried to give him a bath, the fur stuck to my tongue. Ostatnio zmieniony przez kenusarf 2007-08-21, 11:54, w całości zmieniany 2 razy Tynka88 Dołączyła: 20 Sie 2007Posty: 519 Wysłany: 2007-08-21, 11:50 kenusarf, zapomniales o jednym Anex napisał/a: opsypuje obsypuje i tu mamy kolejny przyklad na to, ze z decyzja slubu czasami warto sie wstrzymac kobieto on ma juz zone, jezeli tobie sie w malzenstwie nie uklada to nie znaczy ze musisz psuc czyjes ... macie juz dzieci pomysl jak one beda sie czuly, kiedy dostana nowego ojca i nowa matke ... ja wiem, ze nie jestesmy przewidziec wszystkiego w zyciu, ale trzeba uwazac co sie robi i z kim . _________________www: kinia26t Dołączył: 21 Sie 2007Posty: 2 Wysłany: 2007-08-21, 12:05 Re: Zakochałam się w żonatym mężczyźnie!!! Anex napisał/a: jestem mężatką od1,5 roku niestety minoł miesiąc po ślubie i wszystko się zmienilo o 180 stopni .Jestem w tym związku tylko ze względu na dziecko, (chociaż znajomi są zdania ,że to niema najmniejszego sęsu)jestem naprawdę nieszczęśliwa. Ostatnio poznałam mężczyznę i zakochałam się w nim nie wiem ale chyba się zorientował , ja mu też wpadlam w oko ,na każdym kroku opsypuje mnie komplemętami mowi otwarcie ,że bardzo chcialby cofnąć czas i być ze mną. Jednak ma żonę i dwuch synów. Proszę was o pomoc!!!co zrobili byście na moim miejscu ANEX mam podobny że facet którego poznałam mieszka w przekonana że to facet na którego czekałam całe życie,ale też mam dziecko i ze względu na nie tkwię w mega toksycznym się odejść żeby mój syn nie cierpiał. [ Dodano: 2007-08-21, 12:08 ] kenusarf, KENUSARF łatwo ci powiedzieć-nie rób z siebie może gdybyś był w takim związku zrozumiałbyś o czym pisze ANEX. [ Dodano: 2007-08-21, 12:20 ] ANEX mam podobny że facet którego poznałam mieszka w przekonana że to facet na którego czekałam całe życie,ale też mam dziecko i ze względu na nie tkwię w mega toksycznym się odejść żeby mój syn nie cierpiał. kenusarf Zaproszone osoby: 1 Dołączył: 04 Sie 2006Posty: 2357 Wysłany: 2007-08-21, 16:44 kinia26t napisał/a: kenusarf, KENUSARF łatwo ci powiedzieć-nie rób z siebie ofiary. To jest po prostu dobra rada. Kto robi z siebie ofiarę, ofiarą będzie. kinia26t napisał/a: Być może gdybyś był w takim związku zrozumiałbyś o czym pisze ANEX. To że jest w takim związku to mimo wszystko wynik jej decyzji, a za swoje decyzje należy brać odpowiedzialność. _________________You know Sarge, I had a cat once, but everytime I tried to give him a bath, the fur stuck to my tongue. weroona89 Dołączyła: 13 Sie 2007Posty: 18Skąd: Brzesko Wysłany: 2007-08-22, 21:18 Równi równymi, ale jakieś zasady obowiązują, prawda? a to, że jest XXI wiek nie oznacza, że każdy ma iść w myśl praw obowiązujących w tym czasie. Zresztą zasady są indywidualną sprawą każdej tak teraz jest, że świat galopuje tylko w myśl dzisiaj modnych maksym. Ale jak już się ktoś wyłamie to jest ,,ba'' i patrzy się na niego jak na dziwaka. apawel to, że jest XXI wiek nie oznacza, że każdy może iść gdzie chce i z kim chce. Jak już mówiłam, obowiązują pewne zasady, chyba, że ktoś jest niekonsekwentny. [ Dodano: 2007-08-22, 21:23 ] nie jestem jakąś dewotką, po prostu trzeba mieć jakieś własne zasady i system wartości, bowiem ,,carpe diem'' i tym podobne maksymy są dla naiwnych. Ale każdy sobie rzepkę skrobie _________________Znowu przyszła do mnie Samotność, choć myślałam, że przycichła w niebie. Mówię do Niej: -Co chcesz jeszcze, idiotko? A ona: -Kocham ciebie... kenusarf Zaproszone osoby: 1 Dołączył: 04 Sie 2006Posty: 2357 Wysłany: 2007-08-23, 10:00 apawel napisał/a: Sakrament malzenstwa? Swiety zwiazek? A ze niby co to k...wa jest? Pewnego pieknego dnia dwie osoby powiedzialy sobie TAK i ksiadz poblogoslawil? Jak już pisałem ignorancja nie boli apawel napisał/a: (z pelnym szacuneczkiem dla wszystkich pieknych religii i tych ktorzy rozumieja ich sens) . Pisanie bzdur o rzeczach, których się nie rozumie to jest według Ciebie oznaka szacunku? I jeszcze przekleństwa... Nawet nie będę sobie wyobrażał jak u Ciebie wygląda brak szacunku. weroona89 napisał/a: Równi równymi, ale jakieś zasady obowiązują, prawda? Po pierwsze to ona nie napisała, że to był ślub kościelny. Po drugie jeżeli ktoś w coś nie wierzy to tkwienie w tym czymś to nie są zasady, a głupota. _________________You know Sarge, I had a cat once, but everytime I tried to give him a bath, the fur stuck to my tongue. Zombwbij Dołączył: 24 Paź 2006Posty: 1034 Wysłany: 2007-08-23, 10:47 Anex napisał/a: co zrobili byście na moim miejscu ...zrobilibyście... Nauczyli się pisać tak żebyśmy pomyśleli, że masz problem z uczuciami/emocjami, a nie z pisownią. Resztę masz u apawela. _________________""Boże" chroń mnie od przyjaciół." www: Sialona Dołączyła: 22 Sie 2007Posty: 12 Wysłany: 2007-08-23, 11:03 hmmmm? może, co niektórzy tu taj powinni być nauczycielami języka polskiego? Dziewczyna ma problem a Wy jej błędy wytykacie A Tobie "Kochana" radzę ocknąć się i zacząć patrzeć na dobro dziecka - bo ono powinno być na pierwszym miejscu w Twoim życiu a o tamtym facecie zapomnieć!!! Ostatnio zmieniony przez Sialona 2007-08-24, 07:47, w całości zmieniany 1 raz apawel Dołączył: 14 Sie 2007Posty: 221Skąd: wesołe miasteczko Wysłany: 2007-08-23, 16:40 Polecający: google it! hej! kenusarf napisał/a: Jak już pisałem ignorancja nie boli...Pisanie bzdur o rzeczach, których się nie rozumie to jest według Ciebie oznaka szacunku? I jeszcze przekleństwa... Czy Ty moze interpretujesz to, jako moje oswiadczenie, ze ja rozumiem sens religii? Za niepelne przeklenstwo bardzo przepraszam ale uzylem go z pelna premedytacja, a moim celem byla proba 'obudzenia' kogos i sprowokowanie myslenia, ze dla niektorych to nie jest nic wiecej niz tylko bezsensowne wprowadzanie tematu religi tam gdzie ona w tym momencie jest zbedna. kenusarf napisał/a: Po pierwsze to ona nie napisała, że to był ślub kościelny. Dokladnie tak, a nawet gdyby byl slub koscielny to i tak nie powinien on byc zadnym argumentem. Znalem kiedys pewna kobiete, ktora spedzila wiele lat w bardzo nieudanym zwiazku i niejednokrotnie plakala i zalila sie mojej mamie jaka to ona jest nieszczesliwa, ze jej maz tez jest nieszczesliwy w zwiazku jaki stworzyli i ze coraz bardziej odsuwaja sie od siebie a ta ich wspanial milosc przeksztalca sie w nienawisc, ale zawsze wracal dokladnie ten sam argument "...no ale Bog i bralismy slub w kosciele i przysiegalismy przed oltarzem...". Tkwila w tym i plakala, ale zawsze wracal ten sam temat religi i Boga i pewnego dnia, w wieku 43 lat umarla nie bedac na nic chora. Sekcja zwlok nie wykazala absolutnie niczego. Znaleziono ja martwa, lezaca na podlodze z rozancem w reku przed obrazem Matki Boskiej na scianie. Z ukladu ciala wywnioskowano, ze sie modlila i wtedy wlasnie umarla. Kobieta, ktora nie musial nigdy pracowac bo rodzice zostawili jej potezny majatek i mogla zyc tylko tak jak chciala. Kobieta, ktora nigdy nie byla zalezna finansowo od swojego meza, miala dwoje dzieci i teoretycznie miala prawo wyboru zeby swoja sytuacje zmienic ale ona zamknela sie w swoim pieknym domu i spedzila tam zycie wstydzac sie kontaktu z ludzmi bo byla tak bardzo nieszczesliwa. Do konca swoich dni pozostala wiezniem wiary i jej zasad. Pochowano ja a jej maz w rozmowie z moim rodzicami stwierdzil, ze bardzo mu przykro i ze szkoda, ze nie udalo im sie stworzyc szczesliwego zwiazku ale najwazniejsz, ze byli do konca razem bo tak przysiegali przed Bogiem. Rozmawiajac z ich dziecmi, dzisiaj juz doroslymi ludzmi, nikt nie mialby zadnych watpliwosci, ze rodzice swoim zaslepieniem religia wyrzadzili im wielka krzywde. Oni tez sa chrzescijanami tak jak ich rodzice ale podchodza do tego z troche innym nastawieniem. Smiem twierdzic, ze nadal jest wiele osob ktore tkwia w czym wlasnie takim co nazywaja malzenstwem, sa nieszczesliwi no ale Bog i Sakrament malzenstwa i Swiety zwiazek... To sa bardzo ladne slowa jezeli ludzie potrafia sie dogadac. To co kiedys bylo tak bardzo wazne i swiete moze byc dzisiaj niebezpieczne. _________________"niech bawi nas to co jest" MissIndependent Dołączyła: 07 Sie 2007Posty: 1000 Wysłany: 2007-08-23, 17:08 Sialona napisał/a: A Tobie "Kochana" radzę ocknąć się i zacząć patrzeć na dobro dziecka - bo ono powinno być na pierwszym miejscu w Twoim życiu a o tamtym facecie zapomnieć!!! A to "dobro dziecka" to jak powinno wyglądać?? chyba nie tak, że kobieta tkwi w małżeństwie bez miłości ludzie, żający w małżeństwie ale nie tylko oni, mówiąc, że nie mogą odejść, zasłaniają się dzieckiem, jego tzw. dobrem, a powiem wam, że to guzik prawda dziecko doskonale wie, że coś jest nie tak, ono wszystko czuje. niech ktoś zapyta takiego dziecka czy jest szczęśliwe, bo jego rodzice są mimo wszystko razem. odpowiedź mogłaby być ciekawa... praktycznie to Anex już jest z mężem w separacji, tyle że nie formalnej. tak naprawdę każde z nich żyje własnym życiem. Oprócz dziecka i tego, że wspólnie mieszkają, nic ich nie łączy. no i problem wiary, religii. jeśli chodzi o to, zgadzam się z apawelem. dodam tylko tyle, że to naprawdę jest mankament religii katolickiej; separacja jest ok, ale już rozwieść się i ułożyć sobie życie na nowo nie można... _________________"wierzę w Ciebie boś Ty wierna, wszechmocna i miłosierna xD" ..... kenusarf Zaproszone osoby: 1 Dołączył: 04 Sie 2006Posty: 2357 Wysłany: 2007-08-23, 20:33 \ apawel napisał/a: Smiem twierdzic, ze nadal jest wiele osob ktore tkwia w czym wlasnie takim co nazywaja malzenstwem, sa nieszczesliwi no ale Bog i Sakrament malzenstwa i Swiety zwiazek... To sa bardzo ladne slowa jezeli ludzie potrafia sie dogadac. To co kiedys bylo tak bardzo wazne i swiete moze byc dzisiaj niebezpieczne. I znowu ignorancja... Jest coś takiego jak separacja, ludzie którzy wzięli ślub kościelny wcale nie muszą być ze sobą do końca. MissIndependent napisał/a: że to naprawdę jest mankament religii katolickiej; separacja jest ok, ale już rozwieść się i ułożyć sobie życie na nowo nie można... Zawsze można przestać być katolikiem, więc nie ma żadnego problemu. _________________You know Sarge, I had a cat once, but everytime I tried to give him a bath, the fur stuck to my tongue. Wyświetl posty z ostatnich: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz załączać plików na tym forumMożesz ściągać załączniki na tym forum Dodaj temat do UlubionychWersja do druku
fot. Adobe Stock Powietrze pachniało bzem. Szłam powoli, rozkoszując się ciepłem majowego popołudnia i tymi kilkoma wolnymi chwilami, na jakie mogłam sobie pozwolić, zanim rzucę się w wir domowych obowiązków. Do tamtej kwiaciarni weszłam zupełnie przypadkiem Skusiły mnie róże na wystawie. Pomyślałam, że zasuszone będą idealnie wyglądać na komodzie w jadalni. W środku, oprócz sprzedawczyni był jakiś młody mężczyzna w ciemnym garniturze. Wyglądał na niezdecydowanego, miotał się między półkami, najwyraźniej szukając czegoś na szczególną okazję. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko. – Może pani przyjdzie mi z pomocą? – zagadnął. – Szukam kwiatów dla kogoś wyjątkowego. Zaskoczył mnie. Zapytałam, czy to dla żony i ta myśl, sprawiła, że poczułam irracjonalne ukłucie zazdrości. Może dlatego, że ten mężczyzna był po prostu idealny. Wysoki, szczupły, ciemnooki szatyn z pięknym uśmiechem przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Co było raczej niestosowne, biorąc pod uwagę, że jestem mężatką z sześcioletnim stażem... – Żony? Nie – zaprzeczył, przyglądając się bukietowi frezji. – Chodzi o moją mamę, ma dziś urodziny. – W takim razie to musi być coś rzeczywiście wyjątkowego – zgodziłam się, rozglądając wokół. W końcu, po długiej debacie zdecydowaliśmy się na pięknego, kremowego storczyka. – Chciałbym podziękować pani za pomoc. Może kawa? – spytał nieznajomy, otwierając przede mną drzwi. Kawa? – pomyślałam. Zauroczę się jeszcze mocniej i będę musiała wrócić na ziemię... – To jak? – kusił, wskazując pobliską kawiarenkę pod gołym niebem. – Dobrze – zgodziłam się w końcu i usiedliśmy przy stoliku. Mój nowy znajomy przedstawił się jako Piotr. Kiedy sączyłam moje cappuccino, zaczął opowiadać o swojej pracy w galerii sztuki, a ja nie mogłam się napatrzeć na jego piękny, rzymski profil, tonęłam w niepokojąco ciemnych oczach, marzyłam o dotyku jego szczupłych palców. Nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się coś takiego. Kocham mojego męża, inni mężczyźni mogliby dla mnie nie istnieć, tymczasem teraz... Przestraszyłam się, że w moje poukładane życie wkracza zamęt. – Naprawdę muszę już lecieć – powiedziałam nagle, zrywając się od stolika. Piotr posłał mi zdumione spojrzenie, ale nie skomentował. Wstał, pocałował mnie w rękę i jeszcze raz podziękował. – Gdyby chciała pani porozmawiać, albo sam nie wiem... – zawahał się, wręczając mi swoją wizytówkę. Wsunęłam ją do torebki i szybkim krokiem wyszłam na ulicę. Chciałam biec, uciekać od tego mężczyzny, który tak mnie zauroczył, że zapomniałam o całym świecie. Kiedy wsiadałam do tramwaju, kręciło mi się w głowie. Myślałam o ciemnookim nieznajomym, czułam na sobie jego wzrok, przypominałam sobie każdy szczegół jego twarzy. Wieczorem wszystko leciało mi z rąk, nie mogłam znaleźć sobie miejsca. – Kotku, wszystko OK.? – zainteresował się mój mąż Tomasz. – Tak, to tylko ból głowy – skłamałam, posyłając mu wymuszony uśmiech. Przytulił mnie, a ja zrozumiałam, że muszę zapomnieć o dzisiejszym incydencie, zanim komuś stanie się krzywda. Zanim zranię mężczyznę, któremu ślubowałam miłość i wierność. Poszłam do sypialni i wyjęłam z torebki wizytówkę Piotra. Przez moment wpatrywałam się w nią, a potem podarłam na kawałki i wrzuciłam na dno kosza z papierami. Tylko, że i tak zapamiętałam adres jego galerii. Gołębia 7... Kolejne dni mijały szybko i nijako. Wmawiałam sobie, że wszystko jest dobrze, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Wciąż myślałam tylko o tym, żeby znaleźć się w pobliżu Piotra. Któregoś poniedziałkowego popołudnia wracałam z pracy okrężną drogą i „przypadkiem” znalazłam się w pobliżu jego galerii. Kiedy przez szybę wystawową zobaczyłam, jak wiesza na ścianie jakiś obraz, poczułam, że miękną mi kolana, a krew uderza do głowy. Wejdę tam tylko na chwilę, przywitam się, obejrzę prace – okłamywałam samą siebie. Kiedy znalazłam się w środku i nasze oczy się spotkały, dałabym sobie rękę uciąć, że ucieszył się ma mój widok. Po paru minutach siedzieliśmy popijając kawę na zapleczu. Nasze kolana stykały się pod wąskim stolikiem, czułam, że jest mi słabo, że niedługo wszystko, co przez lata zbudowałam z Tomkiem może się zawalić. Nie byłam w stanie zapanować nad sobą Kiedy pokazywał mi jakąś ulotkę, nasze dłonie się zetknęły, a mnie przeszedł dreszcz. Potem spojrzał mi w oczy i powiedział, że nie może przestać o mnie myśleć. Tak po prostu... Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że to nie ma sensu, ale jakaś niewidzialna siła pchała mnie w jego ramiona. Kiedy nachylił się nade mną, zrozumiałam, że jeśli go nie pocałuję, będę tego żałować do końca życia. Pocałował mnie żarliwie i namiętnie. Nie pamiętam dokładnie, jak dotarliśmy do niego, czemu się na to zgodziłam i jak to możliwe, że ten obcy przecież mężczyzna zdołał tak szybko wedrzeć się w moje życie. Pamiętam tylko odrapaną klatkę schodową, jego ciasne, zawalone obrazami mieszkanie, błękitną pościel i szerokie łóżko. Kochaliśmy się dziko i pospiesznie, jakby wiedząc, że te kradzione chwile nie powinny się zdarzyć. Było mi z nim cudownie, chociaż już wtedy kołatało mi w głowie poczucie winy i wiedziałam, że robię najgłupszą rzecz w życiu. Nagle w mojej torebce rozdzwoniła się komórka. – Muszę odebrać, to mój mąż – powiedziałam cicho, ale chwycił mnie za rękę. – Nie musisz, teraz jesteśmy tylko my – szepnął. Wyrwałam mu się, pospiesznie chwytając rozrzucone po podłodze ciuchy. Ta dobrze znana melodyjka z telefonu przywróciła mnie do rzeczywistości. – Muszę iść, to się więcej nie powtórzy – powiedziałam, ale sama w to nie bardzo wierzyłam. W domu Tomasz czekał na mnie z kolacją, a ja poczułam takie wyrzuty sumienia, że aż mi dech zaparło. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, a ja wciąż czułam pocałunki Piotra. – Przepraszam cię, źle się czuję – powiedziałam, zrywając się od stołu. Pobiegłam pod prysznic, chcąc zmyć z siebie każdy ślad tego namiętnego wieczoru, ale widziałam, że nie uda mi się wymazać wspomnień. Następnego dnia obudziłam się z tępym bólem głowy i jeszcze silniejszym poczuciem winy. Nigdy więcej nie zdradzę męża. Do końca maja udawało mi się trzymać z dala od galerii Piotra, nie odbierać jego telefonów, zagłuszać każdą myśl o nim, ale wygląda na to, że los się na mnie zawziął. Którejś soboty byłam z mężem w sklepie i wpadłam prosto na... Piotra. Stał za regałem z alkoholami, patrząc mi w oczy. Zrobiło mi się słabo, poczułam, że zaraz upadnę. – Może to? Świetne do ryby – powiedział mój nieświadomy niczego mąż, pokazując mi butelkę białego wina. – Źle się czujesz? Co się dzieje, zbladłaś. – Nic – wyjąkałam, ciągnąc go w inną stronę. – Wino wybierzemy na końcu. Wzruszył ramionami, wciąż uważnie mi się przyglądając, a ja zrozumiałam, że moja historia z Piotrem wcale jeszcze nie jest skończona. Wystarczyło kilka sekund, żebym znowu zapragnęła znaleźć się w jego ramionach, żebym chciała się z nim kochać, słuchać, jak mówi, patrzeć mu w oczy, dotykać go... Pobiegłam do galerii następnego dnia. Nie traciłam czasu, pocałowałam go, a potem pojechaliśmy do niego. Nie potrafiłam już bez niego żyć, te krótkie spotkania były dla mnie jak narkotyk. Wciągnęła mnie ta gra do tego stopnia, że całe dnie spędzałam na wymyślaniu kolejnych usprawiedliwiających moje zniknięcia kłamstw. Jakoś pod koniec czerwca poczułam, że to nie jest romans. Zakochałam się w Piotrze, tylko jego chciałam. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nagle wszystko stało się dla mnie takie dziecinnie proste, oczywiste. Przestałam się przejmować, że niszczę swoje i Tomka życie, że jestem mężatką, że Piotr jest ode mnie 6 lat młodszy. Liczył się tylko on. Zaczęłam się w tym wszystkim gubić Kłamałam, nie pamiętając, co wygaduję. Plątałam się w opowieściach o przypadkiem spotkanych koleżankach, kursach, kinie, siłowni... Widziałam, że Tomasz zaczyna się domyślać, dostrzegałam cierpienie w jego oczach, ale nie miałam siły, żeby zostawić Piotra. Już nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Zaczęłam planować rozwód, nowe życie, idealne rozwiązanie. Tamtego deszczowego popołudnia udało mi się wyrwać z pracy wcześniej. Pobiegłam prosto do galerii, chociaż nie planowaliśmy spotkania. Zobaczyłam go jak zwykle przez okno wystawowe i uśmiechnęłam się, wchodząc. Nie zauważył mnie. Powiedział coś do kogoś siedzącego w głębi. Zerknęłam. Przy jego biurku siedziała młoda, ruda kobieta. Piękna i roześmiana. Piotr podszedł i... odgarnął jej włosy z czoła. Zupełnie tak, jak zawsze robił to z moim uparcie opadającym na oczy kosmykiem. Potem powiedział jej coś na ucho i pocałował ją w usta. Stałam, jak wmurowana. Targało mną tyle uczuć, tyle emocji. Czułam przeraźliwy żal, gniew, rozpacz, upokorzenie i ból nie do zniesienia. – Boże – powiedziałam cicho, ruszając w stronę drzwi. – Beata? Nie umawialiśmy się chyba na dzisiaj – usłyszałam jego głos. Zupełnie spokojny, bez cienia skrupułów... – Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – zapytałam, modląc się, żeby piekące pod powiekami łzy nie popłynęły mi po policzkach. – Słuchaj, o co ci chodzi? Niczego sobie nie obiecywaliśmy, to była piękna przygoda, nic więcej – powiedział. – Tylko przygoda – powtórzyłam, czując, że cały mój świat się wali. Ruda dziewczyna dyskretnie i bez słowa znikła na zapleczu, a ja po prostu wyszłam. Nie miałam nawet ochoty dać mu w twarz, chyba szkoda by mi było ręki. – Zadzwonię. Nie dąsaj się już, nie znasz życia, skarbie? – krzyknął wesoło, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze. Dopiero teraz zrozumiałam, co narobiłam, jakim mężczyzną jest Piotr i jak bardzo byłam głupia. Jak mogłam myśleć, że jemu też na mnie zależy?! Byłam dla niego jedynie zabawką, jedną z panienek, z którymi umilał sobie popołudnia. Planowałam rozwód, rozbicie rodziny, zranienie Tomka, a on zabawiał się pewnie na lewo i prawo, diabli wiedzą z kim i od jak dawna! Machnęłam na przejeżdżającą taksówkę i pojechałam do domu. Tomasza nie było. Nalałam sobie kieliszek wina, drugi i trzeci. Alkohol palił mnie w przełyku, pod powiekami znowu cisnęły się łzy. – Boże, jak mogłam być tak głupia?! – powiedziałam i rozpłakałam się. Dochodziła dziewiąta wieczorem, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że mojego męża wciąż nie ma w domu. Poszłam do kuchni, żeby do niego zadzwonić i zobaczyłam tę kartkę. Wisiała na lodówce, zupełnie, jak lista zakupów, które czasem przyklejamy w tym samym miejscu. „Wiem, że kogoś masz i nie mogę dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Na razie zamieszkam u przyjaciół, potem zdecydujemy, co dalej. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie zraniłaś, mam nadzieję, że było warto. Tomasz” – przeczytałam. To była najgorsza noc w moim życiu. Po raz pierwszy od naszego ślubu leżałam sama w naszym małżeńskim łóżku. Płakałam aż do świtu. Dopiero teraz, kiedy mój świat się zawalił, zrozumiałam, ile straciłam i jak bardzo Tomasz był dla mnie ważny. Rano kilkakrotnie dzwoniłam na komórkę męża, ale za każdym razem odzywała się jedynie automatyczna sekretarka. Przez moment chciałam się nagrać, ale co miałabym powiedzieć? Zdradziłam cię, ale to nie miało znaczenia? Albo – owszem, zauroczył mnie Piotr, ale kocham wciąż ciebie? Kolejne dni mijały mi koszmarnie Mąż milczał, za to wydzwaniał do mnie Piotr. Prosił, żebym przestała się zachowywać, jak dziecko i przyjechała do galerii. Wyjęłam z mojej komórki kartę z numerem i cisnęłam ją do kosza na śmieci. Nie chciałam dłużej słuchać głosu tego człowieka, nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego. Chciałam tylko męża, ale wiedziałam, że minie dużo czasu, zanim mi wybaczy. Najpierw musiałam wybaczyć sobie samej, a to też nie było łatwe. Tomasz pojawił się w domu dopiero po paru tygodniach. – Wpadłem po parę swoich rzeczy – powiedział suchym, niepodobnym do swojego tonem, a mnie na widok jego smutnej twarzy, ścisnęło się serce. – Tomasz... – wyszeptałam cicho, podchodząc do niego. Chciałam go przytulić, przeprosić, powiedzieć, że zależy mi na nim, ale tylko stałam, a łzy ciekły mi po policzkach. – Nie jestem jeszcze gotowy, żeby z tobą rozmawiać – powiedział. Wrzucił kilka rzeczy do torby i cicho zamknął za sobą drzwi. Przepłakałam kolejną noc. Zegar wybił drugą w nocy, a ja wciąż siedziałam w pustej sypialni, zastanawiając się, czy uda mi się jeszcze poskładać moje życie. Spojrzałam na naszą ślubną fotografię. Oboje roześmiani, oboje z nadzieją w oczach, tacy ufni... Jak mogłam być taka głupia? Kto wie, ile czasu upłynie, zanim Tomasz mi wybaczy? Ale zrobię wszystko, żeby do mnie wrócił, jest moim mężem i będę o niego walczyć, choćbym miała go błagać na kolanach – pomyślałam i po raz pierwszy od tej historii z Piotrem w moim sercu pojawił się cień nadziei. Czytaj także:„Za miesiąc mój ślub, a ja nie mogę przestać myśleć o innym. Już nie wiem, czy wybrałam odpowiedniego mężczyznę...”„Od wielu lat byłam zakochana w narzeczonym mojej siostry. Rozstali się, więc teraz czas na moje szczęście”„Była żona mojego męża nie żyje od kilku lat, ale i tak na każdym kroku z nią przegrywam. Mam już dość…”
Witam! Mam 31 lat, od siedmiu lat jestem mężatką i mamy dwójkę dzieci. Skończyłam studia, nie mogę znaleźć pracy. Jestem chudą kobietą. W związku z mężem jestem od 11 lat. Na początku było super, aż do momentu kiedy się naprawdę w nim zakochałam i świata po za nim nie widziałam. Zaczął mnie oszukiwać, zdradzał mnie, ze zdrady "wyszło" dziecko. Niestety wybaczyłam mu, ale zapomnieć nie umiem. Wykręca się od alimentów. Nie akceptuję swojego wyglądu i czuję, że też mu sie nie podobam, jednak ciągle mnie posądza o zdrady. Podam przykład: mąż był na wsi i tam nocował z dziećmi, przyjechał i zobaczył dwa stojące kufle do piwa. Zaczął donośnym głosem pytać kto u mnie był, a ja że nikt. A to było tak, że któregoś razu robiłam rybę w occie i po prostu kufle posłużyły mi jako miarka. Nie wiem co o tym myśleć, to jest chore. Jest despotyczny, wszystko ma być tak jak on myśli, tak jak u jego mamy. Boję sie mu cokolwiek powiedzieć, nie akceptuje mojej rodziny, bo wszystko co u nas się dzieje - mówię. Są jedyną moją podporą. Po za tym nie mam wielu znajomych, rzadko ktokolwiek mnie odwiedza, moi znajomi są tymi złymi - wymyśla na ich temat różne historie, np. ta pijaczka itp. Nie umiem i nigdy nie umiałam z nim rozmawiać o naszej przyszłości, nie mieliśmy nigdy planów, dla niego liczy się tylko samochód - jak najładniejszy, najlepszy, a ja chcę, żeby mnieszkanie doprowadzić do porządku, bo córka idzie do pierwszej klasy i nie ma swojego kącika. To tyle. Proszę o pomoc.
fot. Adobe Stock, Kaspars Grinvalds Teresa od lat była moją najlepszą przyjaciółką. Taką prawdziwą, od serca. Nigdy nie miałam przed nią żadnych tajemnic. Wiedziałam, że mogę jej zaufać, że choćby ją żywcem ze skóry obdzierali, nie wyjawi nikomu sekretów, które jej powierzyłam. I, niezależnie od wszystkiego, będzie mnie wspierać. Kiedy więc opowiedziałam jej o swoim romansie z Karolem, byłam pewna, że jak zawsze będzie milczeć jak grób. A gdy zajdzie potrzeba, bronić mnie jak lwica. A ona co? Wystawiła mnie na odstrzał jak kuropatwę. I wcale nie czuła się winna. Karola poznałam pół roku temu, w pracy. Nie ukrywam, od razu wpadł mi w oko. Nieziemsko przystojny, a przy tym wesoły, towarzyski, dowcipny. Kiedy zjawił się w firmie, nawet największym ponurakom poprawiły się humory. Gdy na niego patrzyłam, chwilami żałowałam, że jestem mężatką. Mój Szymon to dobry facet, tyle że nudny jak flaki z olejem. Myśli tylko o pracy. Wychodzi bladym świtem, wraca późno. I tak dzień w dzień. Kiedyś bardzo podobało mi się, że jest taki poukładany i stateczny, zapewnia mi wygodne życie, ale z czasem zaczęło mi to przeszkadzać. Chciałam, żeby w naszym związku było trochę szaleństwa. No, wiecie, spotkania ze znajomymi, wypady do klubów, wyjazdowe weekendy. Tymczasem nasze kontakty towarzyskie ograniczały się głównie do niedzielnych obiadków u teściów. Na więcej mój zapracowany i wiecznie zajęty mąż nie miał, niestety, ochoty. Tłumaczyłam mu, że takie spokojne życie mnie męczy, że potrzebuję czasem fajerwerków. Przecież mam dopiero trzydzieści parę lat. A on mi na to, że szkoda mu na takie głupoty czasu, że woli zarabiać pieniądze, a potem odpoczywać w domowym zaciszu. A jak mam ochotę się zabawić, to mogę się wybrać gdzieś z Teresą. Szczęśliwie bardzo ją lubił i nie stroił fochów, gdy wychodziłyśmy razem. Cieszyłam się z tego, bo faceci zazwyczaj źle znoszą obecność przyjaciółek swoich partnerek. Są zazdrośni, boją się obgadywania. Tymczasem Szymon był dla Teresy grzeczny i miły. Ale wracając do Karola… Na początku to była niewinna znajomość. Kilka razy wyskoczyliśmy po pracy na drinka, i tyle. Ale w miarę upływu czasu czułam do niego coraz większą słabość. Nie zakochałam się, podobał mi się jego luz. I to, że choć wiedział, że jestem mężatką, uparcie zabiegał o moje względy. Obdarowywał mnie kwiatami, prawił komplementy. Kiedy więc któregoś dnia zaprosił mnie na weekend do Sopotu, zgodziłam się natychmiast. Musiałam tylko załatwić sobie alibi. W zasadzie mąż mi ufał i nie czepiał się, kiedy wracałam później do domu. Ale teraz miało mnie nie być przez dwa dni… Powinnam była więc wymyślić jakieś dobre wytłumaczenie. Pewnie się domyślacie, do kogo zwróciłam się o pomoc. Oczywiście do Teresy. Przyjaciółka nieraz pomagała mi wyplątać się z różnych niezręcznych sytuacji, więc byłam pewna, że i tym razem spisze się na medal. Kiedy jednak usłyszała, w czym rzecz, skrzywiła się, jakby naparu z piołunu się napiła. – Nie wierzę. Naprawdę chcesz zdradzić Szymona? – zapytała. – A kto tu mówi o zdradzie? Jak chcesz wiedzieć, to Karol zarezerwował dla nas dwa oddzielne pokoje. – I co z tego? Pewnie i tak wylądujecie w jednym – burknęłam cnotka jedna. – A nawet jeśli tak, to co? Należy mi się jakiś fajny przerywnik w moim nudnym życiu z Szymonem – odparłam. – Nie grzesz, Dominika, twój mąż to naprawdę wspaniały facet! – I właśnie dlatego nie chcę, żeby wiedział o tym wyjeździe. Po co ma się biedak dołować! – zachichotałam. – Wiesz, nie rozumiem, jak możesz być tak perfidna. Sumienia nie masz? – fuknęła na to Teresa. Ogarnęła mnie złość. Przyszłam przecież po pomoc, a nie po to, by wysłuchiwać morałów. – A co ty się nagle taka święta zrobiłaś? Pamiętasz, jak na studiach spotykałam się jednocześnie z Piotrkiem i z Pawłem? Kryłaś mnie przed jednym i drugim, na poczekaniu wymyślałaś legendy. Dlaczego więc teraz masz z tym problem? – Bo teraz to zupełnie inna sytuacja, nie widzisz tego? Szymon jest twoim mężem, bardzo cię kocha. Powinnaś… – O rany, przestań marudzić – przerwałam jej. – Pomożesz mi czy nie? Bo jak nie, to znajdę kogoś innego. – No dobrze, czego chcesz? – Żebyś w razie czego potwierdziła, że jadę z tobą. Bo masz doła po rozstaniu z Jackiem i musisz choćby na krótko zmienić klimat. Odprężyć się, spróbować zapomnieć. Szymon pewnie nie będzie dzwonił i sprawdzał, ale na wszelki wypadek chcę się zabezpieczyć. No więc jak? – patrzyłam na nią wyczekująco. Zastanawiała się przez chwilę. – W porządku. Zrobię to dla ciebie – powiedziała w końcu. – Wiedziałam! – chciałam rzucić się jej na szyję, ale się odsunęła. – Ale to będzie jeden, jedyny raz. Więcej w takich sytuacjach nie możesz na mnie liczyć. Zapamiętaj to sobie – powiedziała z poważną miną. – A to niby dlaczego? – Bo nie podoba mi się to, co zamierzasz zrobisz. Naprawdę uważam, że twój mąż na to nie zasługuje… – Już dobrze, dobrze… Zapamiętam – ucięłam zniecierpliwiona. Nie obchodziło mnie jej zdanie. Chciałam tylko, żeby mnie kryła. Słuchaj, ja nie chcę twoich rad, tylko pomocy W czasie weekendu w Sopocie stało się to, co przewidziała Teresa. Wylądowałam z Karolem w łóżku. Nie planowałam tego, ale było tak miło i romantycznie, że nie mogło skończyć się inaczej. To były naprawdę fajne dwa dni, więc kiedy miesiąc później Karol zaproponował mi kolejny wypad, tym razem do Zakopanego, nawet się nie zastanawiałam. Miałam nadzieję, że alibi jak zwykle zapewni mi Teresa. Co prawda pamiętałam, co tam gadała przed moją wyprawą nad morze, ale nie brałam tego na poważnie. Byłam przekonana, że miała wtedy zły dzień i dlatego tak się wymądrzała. A teraz jak zawsze mi pomoże. Srodze się jednak zawiodłam. Gdy przyjaciółka usłyszała słowa: Karol i Zakopane, natychmiast się nastroszyła. – Zapomniałaś, co ci powiedziałam ostatnio? Że to pierwszy i ostatni raz! – O rany, myślałam, że żartowałaś… – To się pomyliłaś. Nigdy nie byłam bardziej poważna. Lubię Szymona i nie mam serca go oszukiwać. – To żadne oszukiwanie. Chcę tylko… – Nie obchodzi mnie, co chcesz – ucięła. – Jak zamierzasz zdradzać męża, to zdradzaj. Twoja sprawa. Ale mnie w to nie wciągaj. – Czyli mi nie pomożesz? – chciałam się jeszcze upewnić. – Nie – ucięła. – Szkoda. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami – odburknęłam obrażona. Nie rozumiałam, dlaczego jest taka zacięta. Przecież nie zamierzałam rozstawać się z Szymonem. Chciałam się tylko znowu dobrze zabawić, miała do tego prawo, nie? Po wyjściu od Teresy byłam zła jak osa. Nie wiedziałam, co robić. Przemknęło mi nawet przez głowę, żeby odwołać wyprawę z Karolem. Ale w końcu tego nie zrobiłam. Przemyślałam całą sprawę i doszłam do wniosku, że nic mi nie grozi. Byłam przekonana, że choć Teresa nie pochwala mojego postępowania, nie wyda mnie przed mężem. Spokojnie mogłam więc skłamać, że znowu jadę z nią. Jak wymyśliłam, tak zrobiłam. Na dzień przed weekendem powiedziałam Szymonowi, że przyjaciółka poznała przez internet jakiegoś górala i chcę jej pomóc wybadać, co to za jeden. Bardzo się ucieszył. Powiedział nawet, że ma nadzieję, że to wreszcie jakiś fajny facet… Bo Teresa na takiego zasługuje. Weekend z Karolem znowu był kapitalny. Wróciłam do domu odprężona i zadowolona. Mąż czekał na mnie w salonie. – I jak wam się udał wyjazd? – zapytał. – Było całkiem fajnie. Ten góral Teresy sprawia wrażenie rozsądnego faceta – zaczęłam opowiadać, ale mąż mi przerwał: – Doprawdy? To kto się z nim wreszcie spotkał? Ty czy twoja przyjaciółka? – Co za pytanie! Oczywiście, że ona! Ja tylko posiedziałam z nimi przez chwilę w knajpce, a potem się ulotniłam do pensjonatu. Nie chciałam im przeszkadzać. – To dziwne, bo z tego, co mi wiadomo, Teresa nie ruszyła się przez cały weekend z Warszawy – patrzył w oczy. Zdębiałam, ale szybko się pozbierałam. – O co ci chodzi?! Chyba wiem, z kim byłam w Zakopanem – oburzyłam się. – Chyba jednak nie. Rozmawiałem wczoraj z Teresą przez telefon. Chciałem, żeby ci przekazała, żebyś oszczędzała baterię w komórce. Ty nie odbierałaś, a ładowarka została w domu. A ona mi na to, że ostatni raz widziała cię trzy dni temu. I o żadnym wyjeździe w góry nic nie wie – wycedził. Zrobiło mi się gorąco. – Taaak? I co ci jeszcze powiedziała? – wykrztusiłam zdenerwowana. – Nic. A powinna? – Nie. Tak tylko zapytałam. Z rozpędu – ulżyło mi nieco. – W takim razie z kim byłaś? – nacierał. – Z kim? – próbowałam znaleźć w myślach jakąś rozsądną odpowiedź. – Z nikim. Pojechałam sama. Chciałam się oderwać od naszej domowej nudy. – Kłamiesz! – Wcale nie. Nigdy mnie nigdzie nie zabierasz, nie chcesz ze mną wyjeżdżać. Więc postanowiłam sama się trochę rozerwać. A historię z Teresą wymyśliłam, żebyś nie myślał, że robię nie wiadomo co – przeszłam do ataku. – Jakoś ci nie wierzę… – pokręcił głową – A widzisz, miałam rację. Już ci coś chodzi po głowie. Przyznaj się, podejrzewasz mnie o zdradę! – atakowałam dalej. – A dziwisz mi się? Przecież… – Słuchaj, nie zrobiłam nic złego! – wpadłam Szymonowi w słowo. – I cieszę się, że wszystko się wydało. Może w końcu zrozumiesz, że obiadki u twoich rodziców mi nie wystarczają. I wiesz co? Skończmy już tę rozmowę, bo mnie zaraz szlag trafi! – naburmuszyłam się. – W porządku, ja też mam dosyć. Przynajmniej na dzisiaj – powiedział, patrząc na mnie spod oka. Poczułam ulgę. Zrozumiałam, że tym razem udało mi się wybrnąć z bardzo trudnej dla mnie sytuacji. Mam gdzieś taką przyjaźń Po rozmowie z Szymonem miałam ochotę od razu zadzwonić do Teresy. Byłam na nią tak wściekła, że aż się w środku gotowałam. Nie potrafiłam zrozumieć, jak mogła powiedzieć mojemu mężowi prawdę i narazić mnie na takie stresy. Chwyciłam nawet telefon i zamknęłam się łazience. Ostatecznie jednak nie zadzwoniłam. Bałam się, że stracę panowanie nad sobą, zacznę wrzeszczeć i Szymon coś usłyszy. Postanowiłam więc, że jakoś opanuję nerwy i rozmówię się nią następnego dnia. Osobiście. Pojechałam do Teresy od razu po pracy. Otworzyła drzwi i jak gdyby nigdy nic zaprosiła mnie do środka. Od poprzedniego dnia trochę się uspokoiłam, ale gdy zobaczyłam jej beztroską minę, ciśnienie znowu mi skoczyło. – Jak mogłaś mi to zrobić? – wrzasnęłam. – Co? – wybałuszyła oczy. – Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Rozmawiałaś z Szymonem! I powiedziałaś, że nigdzie razem nie wyjechałyśmy! Wszystkiego się spodziewałam, tylko nie tego! – wrzasnęłam. – Przecież cię uprzedzałam… – I co z tego?! – przerwałam jej. – To była podbramkowa sytuacja! Powinnaś mnie była chronić! A ty bezczelnie mnie zdradziłaś! Wiesz, jakiego miałam stracha, gdy Szymon zaczął wypytywać o wyjazd? Myślałam, że zemdleję. – Ale to nie moja wina… – A czyja? Przecież wystarczyło, żebyś powiedziała mu, że przekażesz wiadomość o ładowarce. A potem do mnie zadzwoniła i uprzedziła, że się z tobą kontaktował. Mogłabym wtedy wymyślić legendę. Ale nie, ty musiałaś być prawdomówna. Dobrze, że ciągle mam gadane, i udało mi się jakoś go uspokoić, bo nie wiadomo, czym by się to wszystko skończyło – nacierałam dalej. Byłam pewna, że zrobi się jej głupio, zacznie mnie przepraszać. Przecież mogła doprowadzić do rozpadu mojego małżeństwa. Tymczasem ona nagle poczerwieniała. – Jesteś bezczelna! Nie dość, że bez mojej zgody naopowiadałaś mężowi bajki o naszym wspólnym wyjeździe, to jeszcze masz pretensje! Wiesz, kto tu jest naprawdę winny? Ty! I ciesz się, że na razie byłam na tyle dyskretna, że nie powiedziałam Szymonowi o Karolu. Bo wtedy naprawdę skończyłoby się to katastrofą – wrzasnęła. – Straszysz mnie? – aż podskoczyłam. – Nie. Po prostu nie życzę sobie, żebyś wciągała mnie w swoje gierki! To dla mnie zbyt trudne i stresujące. Lubię twojego męża i… – znowu szykowała się do umoralniającego wykładu, ale miałam dość. – Wiesz co? Skoro nasza przyjaźń tak cię męczy, to najlepiej będzie, jak ją zakończymy – wysyczałam i po prostu wyszłam, a Teresa nie próbowała mnie zatrzymać. Od tamtej pory minął miesiąc. Nie rozmawiałam z Teresą. Ciągle jestem na nią zła. Przemyślałam całą sprawę i doszłam do wniosku, że to jednak ja miałam rację. Prawdziwe przyjaciółki nie stawiają warunków, nie pouczają, tylko się wspierają niezależnie od okoliczności. Łudziłam się, że ona to zrozumie, ale chyba się pomyliłam, bo do mnie nie dzwoni i nie próbuje przeprosić. A przecież jest za co. Zagrożone małżeństwo to nie wszystko. Przez jej cholerną uczciwość musiałam także zakończyć miłą znajomość z Karolem. Proponował mi kolejny wyjazd, ale odmówiłam. Ze względu na Szymona. Bałam się, że zacznie coś podejrzewać. Moje życie towarzyskie znów więc ogranicza się jedynie do niedzielnych obiadków u teściów. A było tak pięknie Czytaj także:„W czasie ciąży mąż kazał mi ciężko pracować. Przez niego straciłam wymarzoną córeczkę. Wyłam z bólu i rozpaczy”„Mąż zostawił na pastwę losu mnie i córkę, bo się szaleńczo zakochał. Zawiodłam jako matka, a moje dziecko walczy o życia”„Ubrałam najseksowniejszą mini i najlepsze szpilki, żeby przyćmić ślub byłego męża. To była zemsta za to, że mnie porzucił”
Witam ,nie wiem od czego zacząć,pewnie posypie się hejt ale muszę się wygadać …Jestem Mężatką ,nam dobrego Męża ,nie mamy niecały rok temu w sieci faceta z którym fajnie nawiązałam kontakt ,opowiadaliśmy sobie wszystko przez tel spędzaliśmy całe noce na rozmowach przez kamerkę ,wymiana fotek ,tak się w nim zauroczyłam,On wiedział że mam Męża,na początku mówił że on nie może pisać z Mężatka itp ale coraz bardziej się wciągalismy w siebie …poprostu krótko mówiąc zakochałam się w nim …mieliśmy się spotkać ale ta pandemia i moja praca nie zawsze się zgadzało ,on raz mówił że dziwnie mu tak bo nie potrafi kochać na ogległosc a za chwilę pisał że mnie kocha ,wiedziałam że jest niezdecydowany ale nadal go pragnęłam ,zaczęło się psuć w pewnym momencie ,za bardzo zazdrosna bylam ,kilka razy mówił mi żebym zapomniała że będzie w domu siedział że on na znajomych itp,dodam że mamy po 33 lata ,pojechał na wakacje nad morze że znajomymi nic i tym nie wiedziałam ,jedna wiadomość na dwa dni …już urwały się rozmowy wieczorami ,głupia napisałam do jego znajomego z fb znalazłam u jego znajomych i tak pisałam żeby nie skapna się ,poprostu chciałam się cis o niego wypytać ale odwagi nie miałam ,bałam się że się dowie o tym ,no i się dowiedział …nie miałam złych intencji ale on mnie wyzwał od najgorszych ,bo spotkał się z tym kolega a ten koł mu nagadał że poznał fajna dziewczynę ,on pokazał mu moje zdj i ten wpadł w złość …jakoś po kilku dniach zalagodzilam sytuację ale on mi już w nic nie wierzył ,ciągle miał to w głowie jak mogłam napisać do jego znajomego ,po kilku dniach napisał że mam zachowanie kurwy a ja już miałam dosyć tych jego wyzwisk w moją stronę i mu napisałam ” jprd jeb się” i to była nasza ost rozmowa poblokowal mnie wszędzie gdzie się da ,ja już nie próbuje do niego pisać od miesiąca ale tak okropnie za nim tęsknię ,w tym wszystkim nie widziałam Swojego Męża ,chciałam odejść od Męża wiedząc że ten facet nie chce zakładać rodziny ,nawet nie ma stałej pracy ,pracuje u siebie w warsztacie po kolegach ….nie wiem jak mam przestać myśleć o nim ,nie jem nie śpię ,jestem chodzącym wrakiem tak bardzo tęsknię .
jestem mężatką zakochałam się