jean luc ponty frank zappa
Jean-Luc Ponty came to the United States in 1967 on the recommendation of John Lewis of the Modern Jazz Quartet for a performance at the Monterey Jazz Festival. Over the course of his career, he performed and/or recorded with keyboardist George Duke and Frank Zappa's Mothers of Invention, and was a longtime sideman in John McLaughlin's
One of Zappa’s most enduringly popular albums, Apostrophe (‘) was recorded by some of the most talented players Zappa ever used: George Duke, the Fowler brothers, Ian Underwood, Ruth Underwood
Jean Luc Ponty - Civilized Evil Art Print. By stcircumstance. From $28.59. Jean-Luc Ponty - The unforgettable - A living legend Art Print. By OnlyMusicians. From $24.51. Cosmic Messenger Art Print. By PimNel.
nonton film all of us are dead sub indo. Co wyróżnia album „King Kong” od innych produkcji Jeana-Luc Ponty z początków jego kariery? Mały na okładce, choć bardzo ważny i znaczący dla całego projektu dopisek: Composed And Arranged By Frank Zappa. Album powstał w 1970 roku, w początkowym okresie współpracy Jeana-Luc Ponty z Frankiem Zappą. Lider był w latach siedemdziesiątych ważnym elementem muzycznego otoczenia Zappy. Przed nagraniem materiału do dzisiejszego albumu nagrał z Frankiem Zappą ważną płytę „Hot Rats”, później jeszcze kilka innych. Wielokrotnie również koncertował z jego zespołem. Nie jestem szczególnie wielkim fanem Franka Zappy, choć garść jego płyt uważam za całkiem interesujące. Większość nagrań jest jednak mocno wymęczona przez samego Franka Zappę niekończącymi się zabiegami edycyjnymi w studio. No i sam Frank Zappa nie był, co by o nim nie mówić jakimś szczególnie wybitnym wirtuozem gitary. Dzisiejsza płyta jest według mojej wiedzy jedyną, a na pewno jedną z nielicznych, na których Frank Zappa jest gościem, a nie liderem swojego własnego zespołu. Pomijam na okoliczność tego stwierdzenia liczne gościnne występy polegające na zagraniu kilku dźwięków w jednym z 12 utworów na płycie. Takich albumów w dyskografii Franka Zappy znajdziecie wiele, czasem dość zaskakujących, jak choćby płyty The Animals, zapomnianego dziś The GTOs, wykreowanego przez Zappę zespołu Ruben And The Jets czy jednego z koncertów Johna Lennona umieszczonego w wydawnictwie „Some Time In New York City”. Za projekty ze znaczącym udziałem Franka Zappy nie opatrzone bezpośrednio jego nazwiskiem, można więc uznać jedynie „King Konga”. Być może więc to właśnie „King Kong” jest najlepszą produkcją Franka Zappy - geniusza autokreacji, łamacza muzycznych konwencji i niezrównanego kreatora nowych brzmień? Dostajemy tu przecież jego kompozycje. W części napisane specjalnie na tę płytę, inne w mocno zmienionych specjalnie na tę okazję aranżacjach, co uczynił sam ich kompozytor. Zamiast średniej gitary dostajemy też genialne skrzypce, które wybornie ową gitarę zastępują. To z pewnością jest jedna z najlepszych płyt Jeana-Luc Ponty. Mamy też świetny zespół złożony w części z muzyków grających wtedy z Frankiem Zappą, innych, którzy współpracowali z liderem, i takich, którzy zostali zatrudnieni specjalnie do tego projektu. To zespół w sam raz, nie za duży, jak to czasem u Zappy bywało, nie za mały. Wśród muzyków znajdziemy partnera wielu projektów lidera z tego okresu – George’a Duke’a, z którym Jean-Luc Ponty rok wcześniej nagrał wyśmienite albumy koncertowe – „The Jean-Luc Ponty Experience With The George Duke Trio Recorded In Hollywood At The Experience” i „Live At Donte’s”. Ważnymi elementami muzycznej układanki są też Ian Underwood i Ernie Watts na saksofonach. Ten pierwszy to człowiek Zappy, ten drugi reprezentuje niewątpliwie bardziej jazzowy świat. Jest też grający na fagocie Donald Christlieb znany raczej z wykonań kompozycji współczesnej awangardy spod znaku Karlheitza Stockhausena. Do tego paru innych mniej znanych muzyków z kręgu Franka Zappy. Sam Frank Zappa też zagrał, co prawda tylko w jednym utworze, ale być może to dla tej płyty wystarczyło. Muzyka niewiele różni się konwencją od płyt Mothers Of Invention. Jest jednak mała różnica, która stanowi o istocie tej niezwykłej produkcji. To jest jazzowe fusion zagrane i nagrane praktycznie za jednym studyjnym podejściem. Niewykluczone są drobne korekty na etapie postprodukcji, jednak tego nie słychać i to zdecydowanie nie w studiu przy pomocy skalpela i taśmy klejącej (takie były czasy) wykreowano tą muzykę. W odróżnieniu od wielu płyt Franka Zappy, na których muzyka jest martwa, tu żyje pełnią jazzowego życia i radosnej improwizacji. Jean-Luc Ponty nie stara się zdominować każdego taktu, pozwala na wiele członkom zespołu. Na wyróżnienie zasługuje choćby znakomity saksofon Ernie Wattsa w „How Would You Like To Have A Head Like That”. To właśnie w tej jedynej na płycie kompozycji lidera zagrał wyśmienitą partię na gitarze Frank Zappa. Prawie dwudziestominutowa rozbudowana aranżacja „Music For Electric Violin And Low Budget Orchestra” to cały Frank Zappa w pigułce. Z pozoru tandetna klezmerska melodia rozpisana na sekcję dętą, w której słyszymy między innymi rożek angielski, obój i tuby komplikuje się z każdą chwilą, by po paru zwrotach i zmianach stylu zakończyć się kulminacją w postaci solówki skrzypcowej zagranej w przedziwnych podziałach rytmicznych przez lidera. To jedna z najlepszych płyt Franka Zappy i równie ważna pozycja w dorobku George’a Duke’a. To też jedna z najciekawszych płyt Jeana-Luc Ponty. Tu nie ma komplikacji rytmu na siłę, jak u Milesa Davisa z tego okresu, wschodnich skal Mahavishnu, czy prostego importu z rocka lat sześćdziesiątych – jak na wczesnych płytach Carlosa Santany. To fuzja bluesa z europejską muzyką nowoczesną w stylu Stockhausena. Inteligentna, wysmakowana i nieprzypadkowa. Dowcipna i kpiarska – jak u Franka Zappy, aktualna także dzisiaj. To zwyczajnie kawałek wybitnej muzyki. poleca! Rafał Garszczyński Rafal[malpa] King Kong Idiot Bastard Son Twenty Small Cigars How Would You Like To Have A Head Like That Music For Electric Violin And Low Budget Orchestra America Drinks And Goes Home Jean-Luc Ponty King Kong: Plays The Music Of Frank Zappa Format: CD Wytwórnia: Blue Note Numer katalogowy: 077778953920 Jean-Luc Ponty – viol, George Duke – p, el. p, Frank Zappa – g (4), Gene Estes – vib, perc (1, 6), Buell Neidlinger – b (1, 5, 6), Arthur D. Tripp III – dr (1, 5, 6), Ian Underwood – ts (1, 6), as (6), Ernie Watts – as (2, 3), ts (2, 3, 4), Wilton Felder – b (2, 3, 4), John Guerin – dr (2, 3, 4), Donald Christlieb – bassoon (5), Gene Cipriano, Vincent DeRosa, Art Maeba – horns (5), Jonathan Meyer – fl (5), Harold Bemko – cello (5), Milton Thomas – viola (5). Tagi w artykule: jean-luc ponty Powiązane artykuły
W wrześniu, 79 lat temu urodził się jeden z największych skrzypków w historii nie tylko jazzu, ale i muzyki w ogóle. Człowiek, który przejął pałeczkę po Stephanie Greppellim i stanął w forpoczcie ekipy, która wyniosła ów instrument na nowy poziom. Muzyk, o którego albumach mogę powiedzieć, że są prawdziwą biblią, wzorcem z Sevres dla muzyki fusion – Jean-Luc Ponty. Ponty miał zdecydowanie łatwiejszy start, niż większość wojennego i powojennego pokolenia. Jego rodzice grali na co dzień muzykę klasyczną, matka na fortepianie, ojciec na skrzypcach. Stąd prosta droga do grania od najmłodszych lat. Ponty okazała się tym „cudowym dzieckiem”, w wieku 16 lat dostał się na słynne Konserwatorium Paryskie, które ukończył z najwyższymi wyróżnieniami. W międzyczasie ojciec nauczył go grać także na klarnecie, a Ponty skosztował muzyki Milesa i Coltrane’a – i tak ziarno niepewności, co do kariery muzyka klasycznego, zostało zasiane. W ciągu dnia był wirtuozem skrzypiec w filharmoniach, wieczoram uciekał do jazzowych klubów, gdzie pomykał na saksofonie. W końcu nadszedł moment wyboru… Dziś te rozterki brzmią jak z XIX-wiecznej powieści, w latach 60. były tak naprawdę bardzo typowe. Identyczny konflikt przeżywał Michał Urbaniak czy Jerry Goodman, przyszła podpora Mahavishnu Orchestra, choć ten drugi od klasyki uciekał do hipisowskiego rocka. Jaki był ostateczny wybór, dobrze wiemy. Oczywisty nie był za to wybór instrumentu. Skrzypce przecież jeszcze niedawno były instrumentem zarezerwowanym dla ludowych kapel. Ilu wielkich skrzypków znał w latach 60. jazz, poza Grappellim i Stuffem Smithem? Na jakich albumach, zaliczanych do ścisłego kanonu kllasycznego jazzu można było usłyszeć skrzypce? Ponty jednak zaryzykował – i zaczął robić furorę… ale tylko w Europie. Pierwsze albumy, nagrywane w klasyczych składach, wydawano wyłącznie we Francji. Tym, co trzeba chociaż raz usłyszeć, jest wyśmienite „Jazz Long Playing” z 1964 r. Kawał dobrego, klasycznego jazzu ze znakomitymi, wirtuozowskimi solówkami. Była to jednak zdecydowanie muzyka przeszłości, powrót do dawnych, be-bopowych czasów. Jakie więc były nadzieje dla tego instrumentu na przyszłość? Zanim przyszła odpowiedź, było spore zainteresowaniem muzykiem w całej Europie. Ponty pojawiał się na różnych festiwalach, a w 1966 wystąpił w Szwajcarii na jednej scenie, z dotychczasowymi gigantami instrumentu – Grappellim, Smithem czy duńczykiem Svendem Asmussenem. Kolejnym krokiem było podpisanie kontraktu z niemieckim labelem SABA, który gromadził młode, nowocześnie grający talenty ze Starego Kontynentu. Nagrał dla nich świetne „Sunday Walk”, postępowe jeśli chodzi o technikę gry na skrzypcach, oraz „More Than Meets the Ear”, wkraczające powoli w nową erę – są akcenty free, nietypowe zabiegi aranżacyjny czy cover beatelsowskiego „With a Little Help From My Friends”. Ale zdecydowanie ciekawsze są dwa inne albumy, na których wystąpił Ponty. Pierwszy to skręcający w stronę awangardy „Free Action” niemieckiego pianisty – Wolfganga Daunera. Tu już nie ma swingujących temacików, jest konfrontacja z młodymi, wkurzonymi jazzmanami. Do akcji poszło nawet preparowane piano. Oprócz tego jest jeszcze jedna perełka, która powala swoim zamysłem i rozmachem oraz każe nam się zastanowić, czemu tak dużo wiemy o jazzie amerykańskim, gdy dosłownie obok nas nagrywano tak potężną miksturę jazzu i autentycznej muzyki arabskiej – „Noon in Tunisia” autorstwa pianisty, kompozytora i dyrygenta George Gruntza. Na sesję załapał się także i Ponty. Znakomitych muzyków w kręgu młodej, jazzowej awangardy końca lat 60. było wielu, ale mało któremu udało się przebić. Ponty miał, oprócz talentu, także i szczęście. W 1969 roku został zaproszony na koncerty na zachodnie wybrzeże USA, gdzie ktoś postanowił go ustawić z innym, obiecującym pianistą – Georgem Dukiem. Chociaż obaj panowie świetnie bawili się grając popularne tematy ( „Cantalope Island”), miks elektrycznego piania i elektrycznych skrzypiec zrobił furorę. Koncertowe nagranie, wydane jako „The Jean-Luc Ponty Experience” to jeden z protoplastów jazz-rocka. Nagranie nie przyniosło mu co prawdy natychmiastowej sławy, ale obaj muzycy mieli szczęście raz jeszcze – na jednym z koncertów siedział Frank Zappa. Niedługo potem obaj wskoczyli z nim do studia. Ponty zagrał na „Hot Rats”, dziś albumie o statusie kultowego, a Zappa napisał i zaaranżował dla Francuza szereg absolutnie genialnych utworów. Wydaje się jednak, że albo Ponty nie dostał szansy na pociągnięcie dalej tego artystycznego sukcesu. Z czysto prozaicznych przyczyn – kłopoty z otrzymaniem wizy. Nawet John McLaughlin próbował ściągnąć skrzypka do swojego zespołu, ale okazało się, że byłoby to zwyczajnie zbyt trudne. Być może sam Ponty potrzebował też czasu, aby dorosnąć artystycznie. Z punktu, który może wydawać się szczytem, Ponty zszedł ponownie do kręgu awangardy, gdzie przez parę lat nagrywał z rozmaitymi muzykami, ale ciężki mi określić któreś z jego nagrań mianem znakomitego. Był świetny występ na europejskim Violin Summit w 1971 r., a tam soczysty duet z Urbaniakiem (wydane na labelu MPS). Był krótki występ na „Honky Chateau” Eltona Johna oraz mało znanym albumie „Aria” włoskiego wokalsty z kręgu rocka progresywnego. Były w końcu autorskie „Open Strings” i rejestracja koncertu z Montreux w 1972 roku, tylko żadna z nich nie jest albumem na miarę swoich czasów. Są też różne rejestracje wideo, takie jak ta poniższa, która każą się zastanawiać czemu Ponty nie wszedł do studia z silnym, elektrycznym składek? Jak sam skrzypek odpowiedział mi, w wywiadzie na potrzeby powstającej książki o Mahavishnu Orchestra: “Byliśmy młodzi i generalnie skupialiśmy się na eksperymentach. Mieliśmy z tego powodu dużo radości i ciągle uczyliśmy się od siebie nawzajem”. Podejrzewam jednak, że za tymi latami fonograficznego zastoju mogły stać inne przyczyny. Niezależnie od tego, ten moment przełomu w końcu nadszedł. Najpierw ponownie pojawił się Zappa. Ponty odbył z nim długą trasę (polecam znakomite, choć absurdalnie drogie wydawnictwo CD „Road Tapes, Venue #2”) oraz wpadł do studia, udzielając się w utworach, które trafiły na fantastyczne LP „Over-Nite Sensation” i „Apostrophe(‘)”. A potem ponownie odezwał się McLaughlin, który na samym początku 1974 roku rozwiązał zespół, by za chwilę stworzyć nową Orkiestrę. Ponty zaproszenie przyjął i nagrał z gitarzystą jeden z najbardziej powalających albumów lat 70. – wsparte przez orkiestrę „Apocalypse”. A zaraz po tym ruszył z nim trasę, która – moim skromnym zdaniem – jest jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie przydarzyły się muzyce jazzowej. Ekipa bardzo szybko się rozpadła, a za wszystkiem miał stać dość despotyczny charakter McLaughlina, który nie przyznał koledze żadnych „creditsów” na drugim albumie nowego Mahavishnu Orchestra –„Visions of the Emerald Beyond”. Ponty nie rozpoczał, szybko dostał propozycję dołączenia do Return To Forever, z czego grzecznie zrezygnował, bo pojawił się także kontrakt z Atlanticu. Kontrakt, który rozpoczął absolutnie nowy rozdział w muzyce fusion. O muzyce, nagraj w latach 1975-1980, można by pisać długo. Aby uniknąć jednak wodospadu słodkich przymiotników, powtórzę wyrażone wcześniej zdanie – to biblia muzyki jazz-rockowej. Ponty znalazł idealną formułę na połączenie jazzu z elektrycznymi, nowoczesnymi formami, kojarzącymi się z tym, co wyczyniali przedstawiciele rocka progresywnego. Do tego dobierał genialnych współpracowników, którzy idealnie realizowali jego koncepcje. Na przypomnienie zasługuje geniusz syntezatorów – Allan Zavod. Częścią tego sukcesu była po części elektronika, a konkretnie rozmaite efekty, który ogromnie rozwijały możliwości gry na skrzypcach. Sam Ponty szybko zresztą zaczął interesować się instrumentami klawiszowymi, w jego muzyce pojawiały się elementy ambientu czy nowoczesnej elektroniki. Wraz z albumami „Mystical Adventures” czy „Individual Choice” z pozytywnym efektem eksplorował nowe rejony. Na tym ostatnim zagrał także ponownie, po „Enigmatic Ocean” z 1977 roku, ze wspaniałym Allanem Holdsworthem Lata 80. były jednak bezlitosne, granica między ciekawymi brzmieniami elektroniki a kiczem była cienka. Ponty stąpał po ludzie, który raz elegancko się trzymał, a raz pękał. Przyzwoite, ale coraz dalsze od dawnych lat świetności albumy, ładnie przełamała „Tchokola” – płyta łącząca jazz z bardziej popowo potraktowaną muzyką afrykańską. Równie ciekawy okazał się także reunion z dawnymi znajomymi – Stanleyem Clarkiem i Alem Di Meolą, którzy stworzyli akustyczny projekt „Rite of the Strings”. Ostatnie dwie dekady nie były już tak płodne, ale Francuzowi udało się cały czas trzymać fason i kolejne albumy to wciąż miłe reminescencje jego dawnych, jazz-rockowych pomysłów. To samo się tyczy koncertów. Miałem przyjemność słuchać Ponty’ego w 2009 roku w Poznaniu i występ był zdecydowanie powyżej moich nie tak małych oczekiwań. A czym się zajmuje Ponty dziś? Komponuje, aranżuje i… nagrywa album z Jonem Andersonem, czołowym wokalistą dawnego Yes.
"The Radial PZ-Pre is the absolute top with my violins for the road as well as in the studio." Radial Gear PZ-Pre Acoustic Instrument Preamp The PZ-Pre is a power-packed preamp that lets you switch between two acoustic instruments and feed the PA with a built-in Radial direct box. Piezo optimized for orchestral instruments. {{ }} {{ }} Part no: {{ }} Part no: View Product {{ }} View Product Photos Applications
Wspaniały fragment ogromnego dorobku jednej z najważniejszych postaci światowego jazzu, francuskiego skrzypka Jean-Luca Ponty'ego, który współpracował z takimi gigantami jak Frank Zappa, czy Mahavishnu Orchestra. W boxie z cyklu "Original Album Series" znalazło się pięć płyt genialnego Francuza, które zarejestrował w latach 1975-78 dla wytwórni Atlantic. Wszystkie utrzymane są w stylu fusion. Do kartoników z replikami oryginalnych okładek włożono studyjne płyty "Upon The Wings Of Music", "Aurora", "Imaginary Voyage", "Enigmatic Ocean" (numer jeden na liście jazzowych krążków "Billboardu") oraz "Cosmic Messenger". Wśród muzyków, którzy pojawili się na wymienionych albumach, są między innymi znany z megahitu "Ghostbusters" Ray Parker Jr., znakomity gitarzysta Daryl Stuermer ( Phil Collins), Allan Holdsworth, genialny perkusista Steve Smith. Niepowtarzalna okazja poznania klasyki fusion. ID produktu: 1065442286 Tytuł: Original Album Series: Jean-Luc Ponty Seria: Original Album Series Wykonawca: Ponty Jean-Luc Dystrybutor: Warner Music Poland Data premiery: 2013-02-11 Rok nagrania: 2013 Producent: Rhino Records Inc Nośnik: CD Liczba nośników: 5 Rodzaj opakowania: Jewel Case Wymiary w opakowaniu [mm]: 125 x 14 x 125 Indeks: 12673346 Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik.
PŁYTA CD - Jean-Luc Ponty – King Kong - Jean Luc Ponty Plays The Music Of Frank Zappa / CD ALBUM . WYDANIE : Blue Note – CDP 0777 7 89539 2 0 Format: CD, Album Country: US Released: 1993 Genre: Jazz Style: Jazz-Rock, Fusion STAN OKŁADKI : MINIMALNE ODCISNIĘCIE OD ETUI / EXCELLENT + STAN PŁYTY : MINIMALNE ŚLADY NA DYSKU , PRAWIE JAK NOWA / EXCELLENT + . 1 King Kong Bass – Buell Neidlinger Composed By, Arranged By – Frank Zappa Drums – Arthur D. Tripp, III* Electric Piano – George Duke Tenor Saxophone – Ian Underwood Vibraphone, Percussion – Gene Estes Violin [Electric Violin & Baritone Violectra] – Jean-Luc Ponty 4:54 2 Idiot Bastard Son Alto Saxophone, Tenor Saxophone – Ernie Watts Bass [Fender] – Wilton Felder Composed By, Arranged By – Frank ZappaDrums – John Guerin Electric Piano – George Duke Violin [Electric Violin & Baritone Violectra] – Jean-Luc Ponty 4:00 3 Twenty Small Cigars Alto Saxophone, Tenor Saxophone – Ernie Watts Bass [Fender] – Wilton Felder Composed By, Arranged By – Frank Zappa Drums – John Guerin Electric Piano – George Duke Violin [Electric Violin & Baritone Violectra] – Jean-Luc Ponty 5:35 4 How Would You Like To Have A Head Like That Bass [Fender] – Wilton Felder Composed By – Jean-Luc Ponty Drums – John Guerin Electric Piano – George Duke Guitar – Frank Zappa Tenor Saxophone – Ernie Watts Violin [Electric] – Jean-Luc Ponty 7:14 5 Music For Electric Violin And Low Budget Orchestra Bass – Buell Neidlinge rBassoon – Donald Christlieb* Cello – Harold BemkoComposed By, Arranged By – Frank Zappa Conductor – Ian Underwood Drums – Arthur D. Tripp, III*Flute – Johnathan MeyerFrench Horn, Brass [Tuben] – Arthur Maebe*French Horn, Performer [Descant] – Vincent DeRosa Oboe, English Horn – Gene Cipriano Piano, Electric Piano – George Duke Viola – Milton Thomas Violin [Electric] – Jean-Luc Ponty 19:20 6 America Drinks And Goes Home Alto Saxophone, Tenor Saxophone – Ian Underwood Bass – Buell Neidlinger Composed By, Arranged By – Frank Zappa Drums – Arthur D. Tripp, III*Electric Piano – George Duke Vibraphone, Percussion – Gene Estes Violin [Electric Violin & Baritone Violectra] – Jean-Luc Ponty 2:39 Manufactured By – Capitol Jax Notes Subtitled "Music For Electric Violin And Low Budget Orchestra - Composed And Arranged By Frank Zappa". © ℗ 1993 Capitol Records, Inc. Manufactured by Capitol Records, Inc., a division of Capitol-EMI Music, Inc. Printed in Canada Zdjęcie płyty jest prawdziwe, przedstawione jest poniżej. Możliwość osobistego odbioru w Gdańsku WAŻNE!!! - wystawiam tylko płyty sprawdzone, OCZYWIŚCIE ORYGINALNE - Wybierając opcje przesyłki przez InPost sprawdz czy ta firma działa w twojej miejscowości. na wszelkie pytania odpowiadam : @
jean luc ponty frank zappa